Aktualności

Najmłodsza zwyciężczyni CITY TRAIL o sobie i startach w cyklu

Najmłodsza zwyciężczyni CITY TRAIL o sobie i startach w cyklu

Kamila Lulińska ma zaledwie 20 lat. W startach na wymagających trójmiejskich trasach nie miała sobie równych. Żeby wystartować w ostatnim biegu CITY TRAIL i zostać sklasyfikowaną, zrezygnowała z udziału w Mistrzostwach Polski z Biegach Przełajowych, na których zapewne walczyłaby o wysokie miejsce, a może i medal...

Cóż... Podobno nie wyglądam na „dziewczynę trenującą”. Dlatego gdy pada pytanie o moje zainteresowania wszystkich zaskakuję swoją odpowiedzią, iż jestem... triathlonistką! Tak naprawdę moje początki ze sportem związane były z lekką atletyką i siatkówką. Dopiero od niespełna roku poznaję korzyści i piękne strony triathlonu, ale to właśnie z triathlonem utożsamiam się najbardziej. Pochodzę z Susza  - małej miejscowości, która znana jest jako stolica polskiego triathlonu. To stąd wzięło się moje zainteresowanie tym sportem. Jak wszystkim wiadomo, triathlon to trzy dyscypliny połączone w jedną, jednak ja jako urodzona biegaczka zdecydowanie najwięcej czasu poświęcam właśnie na bieganie. Szczególnie upodobałam sobie bieganie w terenie, a im bardziej on urozmaicony i czym większe wyzwanie stanowi, tym lepiej. Dlatego, gdy tylko usłyszałam o cyklu CITY TRAIL nie wahałam się nawet przez moment. Wiedziałam, że znalazłam coś dla siebie. Żałowałam jedynie, że trasa jest tak krótka, gdyż należę do grona „długasów”, więc 5 km to dla mnie dość mało. Mimo to postanowiłam spróbować. 

Do każdego startu podchodzę poważnie i staram się dać z siebie wszystko. Nie bawię się w półśrodki. Jak coś robić, to najlepiej wkładać w to całą siebie. Lecz, gdy pierwszy raz stanęłam na linii startu podeszłam do tego z niewielką rezerwą, gdyż nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie znałam trasy, poziomu innych zawodników i nie chciałam się zwyczajnie spalić już na samym początku. Niektórych rywali znałam z innych biegów, dlatego zakładałam, co może mnie czekać na trasie i ile mnie będzie ten bieg kosztował. O dziwo udało mi się wygrać bez większego wysiłku. Każdy bieg prowadziłam od samego początku do końca, ścigając się głównie z mężczyznami i walcząc z własnymi słabościami. Oczywiście starałam się biec mocno, jednak zabrakło rywalki, która zmusiłaby mnie do większego wysiłku, gdyż to właśnie oddech innej kobiety na plecach jest najlepszym bodźcem do sięgnięcia po więcej. Mimo to sądzę, że poziom sportowy i sami rywale byli na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie wśród mężczyzn, gdzie można było spotkać czołówkę polskich biegaczy, a czasami nawet i innych triathlonistów. 

W trasach CITY TRAIL w Trójmieście zakochałam się już od pierwszego razu. Zaczęłam starty późno - dopiero od trzeciego biegu, czego bardzo żałuję. Każda z dwóch tras, zarówno ta w Gdańsku, jak i w Gdyni, ma w sobie „to coś”. Każda jest inna. Obydwie są fantastyczne pod względem krajobrazowym. I pomimo, że jestem „długaską” są to moje ulubione trasy biegowe i na żadne inne zawody nie czekam z taką niecierpliwością. No może jedynie na triathlonowe ;)

W Gdańsku najtrudniej jest na początku, ponieważ pierwsze kilometry to głównie podbieg. Za to w Gdyni teren przez cały czas zaskakuje swoją zmiennością. Zbiegi przeradzają się w podbiegi, co zmusza do większego wysiłku i tak przez calutkie 5km. To właśnie dlatego ta trasa podoba mi się najbardziej. Uwielbiam wyzwania, a im trudniejsza trasa, tym lepiej.

Starty w CITY TRAIL były dla mnie same w sobie jak nagroda. Nigdzie indziej nie spotkałam tak wspaniałej organizacji, co sprawia, że na kolejne biegi przychodziłam z jeszcze większą chęcią. Choć traktowałam je głównie jako trening, to potrafiły dać w kość, zwłaszcza podczas zimowej aury, lecz nic nie było w stanie zniechęcić mnie do pojawienia się na starcie. Specjalnie na rzecz ostatniego biegu zrezygnowałam ze startu w Mistrzostwach Polski Seniorów w Biegach Przełajowych, by móc ten ostatni raz pokonać moją ulubiona trasę. Było warto. CITY TRAIL to najlepsze zawody, najpiękniejsze trasy i najlepsi ludzie, z jakimi przyszło mi się spotkać podczas biegów :)

Idea CITY TRAIL jest tym, czego brakuje w Polsce. Biegów przełajowych jest naprawdę niewiele. Teraz króluje ulica. Nie docenia się walorów i korzyści biegania w terenie. Dlatego już sam pomysł jest czymś, co musiało zostać skazane na sukces. Dystans idealny zarówno dla początkujących, jak i tych bardziej „zaawansowanych”, a trasy terenowe pozwalają doskonale przygotować się do zbliżającego się sezonu. Mogą one stanowić pewien rodzaj odskoczni od codziennego „nabijania” kilometrów, gdzie możemy bawić się bieganiem i jednocześnie sprawdzić się na nieco innej niż zwykle trasie, która zmusza nas do większego wysiłku. 

Podczas cyklu nie obyło się bez wpadek z mojej strony. Wszędzie gdzie się pojawiam robię małe zamieszanie ;) I tak na chwilę przed jednym z biegów okazało się, że na rozgrzewce zgubiłam chip startowy. Wszyscy już powoli ustawiali się na linii startu, a ja cała zestresowaną biegałam i próbowałam jakoś to wyjaśnić. Na szczęście udało mi się „załatwić” nowe „magiczne, czerwone kółko”. Podobną sytuację miałam z numerem startowym. Po pierwszym ze swoich biegów zabrałam numer ze sobą, bo jakoś wypadło mi z głowy, że muszę go pozostawić w biurze zawodów. Tak samo było podczas kolejnego biegu. Tak więc, gdy przyszłam na trzeci bieg, okazało się, że mojego numeru nie ma. I tutaj znowu dzięki pomocy organizatorów, którym po raz kolejny narobiłam problemów, udało się ten problem rozwiązać.

Trudno w to uwierzyć, ale jeszcze nie tak dawno wręcz nienawidziłam biegania i nie pałałam zbyt wielką sympatią także do innych dyscyplin. Nikt nie wróżył mi sportowej przyszłości. Okazało się, że jeśli naprawdę czegoś pragniemy, to wszystko jest możliwe. Teraz to wiem. Ciężką pracą można zdobyć wszystko i spełnić swoje marzenia. Czasami trzeba tylko trochę poświęcenia, woli walki i wytrwałości. 

fot. Piotr Dymus