Aktualności

Supermaraton Gór Stołowych: zwycięstwo Artura Jabłońskiego, nasz team na podium!

Supermaraton Gór Stołowych: zwycięstwo Artura Jabłońskiego, nasz team na podium!

Supermaraton Gór Stołowych i Zimowy Półmaraton Gór Stołowych to jedne z naszych ulubionych imprez. Jeździmy do Pasterki od kilku lat i po każdym starcie myślimy tak samo: „Za rok wracamy”. W SGS 2016 nasz team reprezentował Piotrek Bętkowski, który wywalczył trzecie miejsce! Bezkonkurencyjny – drugi rok z rzędu – był Artur Jabłoński, który regularnie startuje w naszym cyklu.

Piękny, naprawdę piękny teren, 50km, 2300m w górę, trudne technicznie zbiegi i 700 schodów na Szczeliniec, które trzeba pokonać tuż przed metą! Tak w totalnym skrócie wygląda trasa Supermaratonu Gór Stołowych. Start i półmetek biegu są w Pasterce – malutkiej wsi, która ma niepowtarzalny klimat i w której nie ma zasięgu telefonicznego ;)

Tegoroczna edycja odbyła się w koszmarnym upale. Na skutek wysokiej temperatury zawodów nie ukończył jeden z faworytów – Piotrek Biernawski. „Po pierwsze upał - to nie jest taki upał, jak na Podhalu, bliżej mu do jakiegoś węgierskiego w najgorętsze dni roku. Ja w Pasterce byłem mokry już wieczorem w piątek po wyjściu z samochodu. Mokry w nocy, mokry rano, mokry przed startem w cieniu. Ja nie funkcjonuje w takich warunkach” – tak zaczyna swoją relację z zawodów jeden z zawodników szerokiej polskiej czołówki biegów górskich, który prawdopodobnie z powodu odwodnienia musiał zrezygnować z rywalizacji na 35km.

Krótka relacja Piotrka Bętkowskiego potwierdza, że warunki były niesamowicie trudne:

Po raz pierwszy w życiu nie byłem w 100% pewny, czy jestem w pełni przygotowany do biegu. Od startu na 100 km w Australii minęło 6 tygodni, a ja nie czułem się do końca zregenerowany. SGS to jeden z moich ulubionych biegów, którego trasa… średnio mi pasuje. Trudne technicznie tereny sprawiały mi zawsze sporo problemów, ale jest coś w Pasterce, co mnie „kręci”.

Od samego początku bieg się źle układał. Tętno na moim Suunto wskazywało ponad 170 uderzeń, co było wyraźnym znakiem, że jest coś nie tak, mimo, że początek był wolny. Wiedziałem, że bieg zaczyna się po 28 km, więc miałem utrzymać spore rezerwy do tego miejsca. Pierwszy kryzys przyszedł już na 8 km. Trzymałem się w tedy w okolicach 6-8. miejsca. Oszczędzałem się, ale wskazania zegarka tego nie pokazywały. Na 12 km byłem już niemal pewny, że 28 km trasy (Pasterka) będzie moją metą tego dnia. Spadłem w okolice 11-12. miejsca. Miałem już dreszcze i czułem się odwodniony, mimo, że regularnie piłem napoje, które ze sobą zabrałem. Minęliśmy punkt odżywczy na 18 km i powoli zacząłem się przyzwyczajać do temperatury. Na tym odcinku był znany mi – kilkukilometrowy podbieg, na którym uciekłem innym zawodnikom i znowu plasowałem się w okolicach 5-6. miejsca. 28 km to punkt kontrolny w Pasterce przy schronisku, gdzie nocowałem. Idealne miejsce by wycofać się, wziąć prysznic i skoczyć na mecz Polaków. Mam w perspektywie start w sierpniu w Chudym Wawrzyńcu i nie chciałem się „zajechać”. Okazało się jednak, że jestem na 3. pozycji, bo dwójka zawodników pomyliła trasę. To mnie zmotywowało i mimo agonii postanowiłem ruszyć dalej. Szybko wyszedłem na drugą pozycję. Widać było, że nie tylko mnie bieg daje w kość.

Prowadził Piotr Biernawski, który miał sporo przewagę. W okolicach 32 km spadłem na 4. pozycję. Minął mnie późniejszy zwycięzca – Artur Jabłoński. Znowu odeszły chęci ciągnięcia tej agonii przez kolejnych 15 km, zatem znowu postanowiłem zejść z trasy. Perspektywa oglądania meczu Polaków ze Szwajcarami coraz mocniej kołatała w mojej głowie. Zbieg do punktu kontrolnego na 35 km cały zszedłem. Byłem na 4. pozycji i byłem przekonany, że tutaj już naprawdę kończy się mój bieg. I kolejny raz sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, bo w tym miejscu wycofał się lider biegu – Piotr Biernawski. Znowu byłem trzeci. Zmotywowany przez organizatora Piotra Hercoga ruszyłem na najbardziej „biegowy” odcinek przez Błędne Skały. Do mety było 15 km. Udało mi się utrzymać miejsce na podium. Wrócę jeszcze do Pasterki, bo bardzo chciałbym wygrać kiedyś w tym miejscu.

Zwycięzcą zawodów został Artur Jabłoński, który pomylił trasę a mimo to okazał się bezkonkurencyjny (czas 5:18:13). Drugie miejsce zajął Piotr Stolarz (5:27:43), a trzeci był Piotrek Bętkowski (5:30:09). Wśród kobiet najlepszą zawodniczką była Agnieszka Łęcka, która zajęła szóste miejsce OPEN! Jej czas to 5:46:52. Druga na mecie to Katarzyna Winiarska (5:57:17), a trzecia – Collette Coumans ze Szwecji (6:18:42).

Pełne wyniki zawodów - TUTAJ

Strona biegu: www.maratongorstolowych.pl 

fot. Piotr Dymus